wtorek, 17 listopada 2009

Kryzys męskości…

„ Kryzys męskości w kulturze współczesnej” Zbyszko Melosika to z pewnością warta kilku wieczorów pozycja o płci męskiej, która porusza kilka ciekawych jej aspektów w różnych kontekstach i na różnych płaszczyznach. Chociaż sam autor przyznaje, że nie jest to książka przeciwko kobietom- ja w niektórych momentach odniosłam inne wrażenie. Nie zgadzam się do końca z opinią autora, że to kobiety „zmuszają” mężczyzn do operacji plastycznych. Iż są oni pod ich permanentną presją. Zapewne ma to jakiś wpływ na ich dbałość o cielesność, ale chyba nie aż taki.
Nie ma idealnie pięknych osobników takich jak Dawid Michała Anioła. Każdy z nas w pewien sposób jest zdeformowany. Deformuje nas często m.in. patologiczny dotyk, jak i jego brak. Już od urodzenia istotny jest dla nas kształt naszego ciała, jego waga i wzrost. Parametry te są notorycznie szacowane i porównywane do „ idealnego” wzorca istniejącego w danym czasie. Nie spełnianie któregoś z parametrów powoduje poczucie wyobcowania, co często wiąże się z kompleksami i szykanami.
Każdy z nas ma blizny. Fizyczne lub mentalne. Ciało ludzkie było degradowane przez wieki i uznawane jako miejsce i źródło grzechu, obrzydliwej fizjologii i siedlisko bakterii . Dopiero renesans, który przyniósł rozwój sztuki, szkolnictwa i zmienił mentalność. Powstały w tej dobie Dawid-antyczny heros o proporcjonalnie zbudowanym, muskularnym ciele to hołd dla ludzkiego ciała. Ten monumentalny posąg stojący dziś w galerii we Florencji to symbol niezaprzeczalnego męskiego piękna.
Jeden z czołowych współczesnych psychologów Wojciech Eichelberger w rozmowie z dziennikarką Renatą Dziurdzikowską stwierdził, że każdy z nas może być piękny bez względu na to, jak wygląda i jak jest ubrany. Piękny jest ten, kto się nim czuje. Pięknymi jesteśmy wówczas, gdy jesteśmy pogodzeni z samym sobą, lubimy siebie i swoje ciało, bez względu na to, jak się ono ma do aktualnie obowiązujących standardów. Piękny człowiek nie patrzy w lustro, aby dojrzeć swoje piękno. Jest piękny wewnętrznie. „ Z kobietami, i w ogóle ze wszystkimi ludźmi, jest tak jak z drzewami. Tyle drzew, każde inne-dąb, brzoza, buk, osika czy sosna- i każde na swój sposób piękne.” W wywiadzie dodaje, iż już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z pięknym człowiekiem. Widać to po sposobie, w jaki się porusza, jak patrzy na świat, jak się uśmiecha, jak używa swojego głosu. Widać to po nim, że daje sobie pełne prawo do tego, by istnieć i cieszyć się życiem, będąc tym, kim jest.
„ Piękny” nie musi się do niczego i do nikogo dostosowywać. Nie traktuje swojego ciała, jak przedmiotu, który ma spełniać jakąś określoną rolę. „Piękny” nigdy nie jest niewolnikiem mody. „ Piękny” to nie playboy, który musi być ubrany według najnowszych wskazówek dyktatorów mody. Nie jest nastawiony na to, żeby swoim wyglądem sprawiać wrażenie. Może być oczywiście, jak to dzisiaj się mówi trendy, ale nie po to, by wzbudzać swoją wizualnością zachwyt, ale po to, by dobrze się czuć. By być w danym towarzystwie akceptowanym. Ubiór „pięknego” może być ponadczasowy, ale dostosowany do danej sytuacji. Pożądany przez dane osoby w określonym miejscu i czasie. Każdy z nas wie intuicyjnie, w czym czuje się dobrze. Co dla niego jest najlepsze? Mówiąc prozaicznie, w czym jest mu do twarzy. Traktuje się, więc podmiotowo. Często chcąc zrobić na kimś wrażenie uprzedmiotowiamy nas samych. Sprawiamy idealne, aczkolwiek ulotne wrażenie na kimś, kogo akceptacji w danym momencie pożądamy.
Media często kreują idealnych osobników, aczkolwiek mądry człowiek w głównej mierze przy wyborze partnera życiowego nie kieruje się idealnymi fizycznymi proporcjami. W życiu mniej istotne jest ciało, któremu urokowi często ulegamy. Liczą się cechy wyższego rzędu- cechy charakteru, piękno umysłu i serca. To przywary, które zależą od nas samych. To my jesteśmy w głównej mierze ich twórcami.
Kiedyś jak pisze Z. Melosik rzeczywiście mężczyzna był poza lustrem oraz ostrzałem kamer i fleszy aparatów, ale wszystko się zmienia. Życie to proces. Proces dynamiczny. Proces, który niesie wiele zła, ale i wiele nowego. Niekoniecznie złego. Dzisiaj nie tylko kobiety, ale i mężczyźni, więc każdy z nas jest śledzony przez lustra, kamery i media. Nieustannie poszukuje się jego słabych stron w sferze intelektualnej, emocjonalnej i seksualnej.
Zbyszko Melosik poruszył także współczesny problem konstruowania męskości wokół konsumpcji. Już nie tylko kobieta, ale i mężczyzna jest dziś konsumentem. Jego tożsamość jest konstruowana przez „ konsumowanie” różnych image. On sam jest dziś „ przedmiotem” konsumpcji. W społeczeństwie konsumpcji postrzegamy siebie, jak i sami jesteśmy postrzegani przez pryzmat naszej cielesności.
„ Esse est percipi”- tak powiedział kiedyś George Berkeley. Istnieć to być postrzeganym. Postrzeganym przez kogoś. Zgadzam się z autorem, że dzisiejszą kulturę współczesną cechuje orientacja na wizualność, szczególnie tą, która uosabia ciało.
Kiedyś nie uchodziło mężczyźnie bycie chorym. Kiedyś był on herosem. Twardym, zdecydowanym i po prostu męskim. Niezniszczalnym. „Nie chorował”. Ginął z tarczą lub na tarczy, a jego ciało zdawało się stanowić „ stalowy pancerz”. Dawny mężczyzna musiał być odporny na ból i choroby, które jeżeli go już dopadły- zwalczał siłą własnej woli i własnego organizmu. W dzisiejszej dobie medykalizacji i farmakologizacji życia taki mężczyzna odchodzi do lamusa. Coraz częściej puka do drzwi lekarza i szuka lekarstwa na nie tylko istniejące, ale i wyimaginowane schorzenia. Jego ciało i tożsamość są w swoisty sposób feminizowane. Mężczyźni są postrzegani tak samo, jak kobiety- jako jednostki kruche i słabe. Dr Quinn nie wzbudziłaby dzisiaj konsternacji. Rosnąca feminizacja profesji medycznych powoduje, że dzisiaj właśnie to kobiety stają się ekspertkami w kwestii męskiego ciała. Powoduje to nie tylko poczucie wstydu i zażenowania podczas bezpośredniego badania, ale w skali masowej przyczynia się do zmian relacji społecznych między obu płciami.
Medykalizacja męskiej tożsamości prowadzi do redukcji coraz większej ilości problemów i zachowań ludzkich do kategorii biomedycznych. W konsekwencji coraz więcej problemów dotyczących sfery fizycznej jak i psychicznej człowieka ma być rozwiązywana przez magiczną tabletkę, co wywołuje uczucie bezradności i uzależnienia u wielu mężczyzn. Nasza egzystencja zdominowana przez farmakologię nabiera charakteru „klinicznego”. Ciągle powstają nowe „symptomy” i „syndromy”. Współczesny mężczyzna zamiast „ zdobywać świat” i „cieszyć się życiem” wpatruje i wsłuchuje się w swoje ciało. Nasłuchuje nadejścia kolejnej inwazji bakterii. Aczkolwiek ma to swoje i pozytywne strony. Dzisiaj nie tylko rak szyjki macicy, ale i rak prostaty to równie ważna sprawa. Poza tym mnie również zdarza się połknąć tabletkę zamiast iść do lekarza. Takie mamy dzisiaj czasy. Każdy nie tylko mężczyzna boi się „ wypaść z rynku”.
W dzisiejszym chaosie coraz trudniej jest nam odróżnić to, co ważne, istotne i wartościowe od tego co nieistotne. W podjęciu wielu wyborów przychodzi nam reklama. To dzięki niej możemy dowiedzieć się, czego nam „brakuje”, aby być szczęśliwym, jak wyglądać, co jeść, co kupić, kim zostać, a co gorsza co jest dobre, a co złe. Coraz częściej to nie najbliżsi, czyli mądrzy i cierpliwi dziadkowie i kochający rodzice, ale sztuczny papierowy i cyfrowy świat wprowadza nas w życie. Kształtuje nasz światopogląd. Jak mroczny demon podstępnie kreuje i pokazuje jak wygląda „idealny świat”. Dzisiaj prawie wszystko można kupić. Na szczęście jeszcze nie wszystko -a może i szkoda... Bez względu na to, w jakich czasach żyjemy każdy z nas ma słuszną lub nie, ale swoją wizję świata. Żyjemy szybciej, skaczemy wyżej, pewnych rzeczy domagamy się mocniej. W reklamach eksponuje się nie to, czego potrzebuje człowiek w Somalii, ale to czego potrzebuje człowiek żyjący w Beverly Hills. Nasz styl życia to konsekwencja ścierania się interesów różnych grup społecznych. W wielu sferach naszej działalności jesteśmy precyzyjni, ale czy na pewno wiemy dość dużo o relacji z drugim człowiekiem?
Granica między tym, co dobre, a co złe jest niewielka. Żyjemy w kraju demokratycznym, wolnym, ale ta owa wolność, to nie to samo, co dobro. To wybór pomiędzy tym, co przynosi pożytek, a tym, co nie przynosi pożytku. Wstrząsają mnie niektóre komercyjne stwierdzenia, którymi faszeruje się nas jak dzikie kaczki na święta. Istotne jest to, na ile dostrzegamy i na ile chcemy dostrzec pewne zjawiska. Większość z nas, dorosłych na szczęście ma pewne filtry etyczne, kulturowe, czy też społeczne, ale młody człowiek często ich jeszcze nie ma. Dobrze byłoby czasami spojrzeć na pewne rzeczy z zupełnie innej perspektywy. Nasza aprobata poczynań młodego człowieka, jest konsekwencją wielu zdarzeń. Nie powinna być, zatem pochopna. Zrozumienie, to nie tylko wyrażenie zgody.
Po tej lekturze targały mną różne emocje. Mam niestety pewien niedosyt, ponieważ zabrakło mi w niej niezmiernie dla mnie- jako laika istotnych faktów naukowych na temat męskości i kobiecości, aczkolwiek dzięki niej mam bardziej obiektywny ogląd obecnej rzeczywistości.
Muszę jednak przyznać, że autor zamieścił wiele danych z Internetu i bardzo swobodnie poruszał się po literaturze amerykańskiej dotyczącej badanego „problemu”. Użył także wielu śmiałych metafor i sformułowań, na co pozwoliłam sobie również.
Autor obrazowo napisał, iż wraz wieżami WTC runął świat, w którym budynek giełdy symbolizował tradycyjny męski świat. Stabilny i racjonalny. Niewzruszony niczym monumentalny posąg. Kiedyś męskość wyznaczona była przez jasno sprecyzowane standardy, które dotyczyły tożsamości, ciała, sposobu myślenia, stylu życia i ról społecznych. Standardy te odwoływały się do idei „ męskości tradycyjnej”, która była zorientowana na konstruowanie silnej, dominującej tożsamości. Mężczyźni od zarania dziejów byli wojownikami. Wyruszali na polowania, opuszczali domy, walczyli, zabijali i często ginęli.
Niezwykle dynamiczny rozwój badań nad społeczeństwem i kulturą w ostatnich dekadach jest przejawem oraz potwierdzeniem ogromnych zmian społeczno- kulturowych i ekonomicznych dotyczących relacji między przedstawicielami obu płci.
Coraz rzadziej występuje w naszej kulturze podział na męskie i żeńskie. Kobiety nie muszą dzisiaj nosić tylko spódnic, zaś mężczyźni mogą mieć koszule w egzotyczne kwiaty.
Kobiety już dawno odrzuciły sztywne gorsety. Teraz mężczyźni –niestety czasami z wielkim żalem zrzucają uniform macho.
Kobiety odkryły w sobie cechy męskie, a mężczyźni akceptują w sobie kobiecy pierwiastek ? Chyba nie do końca. Mężczyźni nie płaczą? Odnoszę wrażenie, że płaczą. Leją jak krokodyle ogromne łzy jak grochy. Mażą się jak „baby”.
Już sam tytuł brzmi złowieszczo. Brzmi dla mnie jakby psuło się coś idealnego. Coś, czego należy żałować. Kryzys męskości? Czego tu żałować? Przestarzałego, tradycyjnego wzoru męskości? Wzoru, który stawia na piedestale mężczyznę wręcz jałowego i okaleczonego emocjonalnie? Mężczyznę, który zna tylko mydło „ szary jeleń” i kremik „Nivea”? Mężczyznę, który prawie nie uczestniczy w życiu swoich dzieci?
W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii „ kryzys męskości”- jak podaje Zbyszko Melosik stał się pojęciem socjologicznym. Problem ten jest poruszany na wielu konferencjach i łamach magazynów oraz stronach pozycji książkowych. Wielu uczestników owych debat słownych, jak i pisemnych mówi dzisiaj nie tylko o kryzysie męskości, lecz wręcz o społeczno-kulturowej epidemii. Pojawia się nawet teza o „ końcu męskości”. Autor zaznacza, iż są też opinie, że kryzysu męskości nie ma i że kategoria ta stanowi wyraz dążenia do potwierdzenia dominacji mężczyzn w obliczu zagrożeń, które wynikają dla niej z emancypacji kobiet. Autor przytacza także słowa Tomasz Gmerka, który uważa, iż nastąpiła znacząca relatywizacja kategorii męskości. Ma ona współcześnie wiele równoprawnych, a czasami nawet i sprzecznych ze sobą wersji męskości.
We współczesnych zachodnich debatach na temat mężczyzny konstruuje się jego tożsamość w kategoriach „ problemów”, „ patologii” i „ kompleksów”. Co do problemów to uważam, że wiele z nich stało się wreszcie ludzkich. Ujrzało wreszcie światło dziennie. Dopiero od niedawna mówi się głośno, że mężczyzna to tez człowiek. Też choruje. Wreszcie istotny jest nie tylko problem zachorowań na raka szyjki macicy, ale i prostaty.
Wraz ze zniesieniem androcentrycznego charakteru całej kultury i patriarchalnych cech społeczeństwa pojawiają się na szczęście nowe jakości. Nie są to być może czasami jakości, które powinny przesądzić o treści i jakości naszego życia, ale mogą je ciekawie ubarwić i nadać mu oryginalny i niepowtarzalny smak.
Panowie... czas na Was. Czas na nową męskość. Na nowe ojcostwo. Trzymam kciuki. Mam nadzieję, że pozycja ta trafi do wielu kobiet, które będą miały większą świadomość pewnych zjawisk społecznych i pomogą nie w utracie męskich przywilejów, ale pomogą w zdrowej transformacji kategorii męskości i kobiecości, która powinna w dzisiejszej dobie przebiegać w atmosferze pokojowej. Czas przestać walczyć. Czas zaakceptować pewne fakty i zjawiska społeczne, które mają miejsce. Jesteśmy wrzucani w pewną rzeczywistość społeczną, czy tego chcemy, czy nie. Czas uświadomić sobie, że każdy z nas, każda kobieta i każdy mężczyzna wykonując nawet tą samą czynność robi to inaczej. W końcu pochodzimy z innych planet. I na tym polega nasze piękno. Aby wszyscy jak najszybciej to zaakceptowali i zrozumieli.
Ewa Gerbatowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz