wtorek, 17 listopada 2009

Żeby tej jesieni nie zabrakło czerwieni...

W dzieciństwie marzyłam o własnym pokazie mody na Pizza di Spagna. Ciepły rzymski wieczór. Malutkie stoliczki usiane wokół niego, w pobliżu Armani i… ja.


Ale moje życie potoczyło się jednak inaczej. Poza tym nie chciałam o tym chciałam rozprawiać.
To, że nie spełnią się nasze wielkie marzenia wcale nie oznacza, że będziemy nieszczęśliwe. Ostatnio będąc na zakupach kupiłam pasek. Włoski. Piękny, skórzany, ale nietypowy, bo w kolorze meksykańskiej czerwieni. Oprócz koloru grafitowego i czarnego. Czarny, to mój ulubiony. Kocham ten kolor, bo mnie niezwykle energetyzuje i pobudza. Poza tym czerwień nie tylko nas ogrzewa, rozpala zmysły, ale dynamizuje sylwetkę.
Kilka dni później dokupiłam sobie do niego takiej samej barwy kolczyki. Piękne. Z weneckiego szkła. Początkowo były lekko ukryte we włosach, ale po czasie błyszczały okazale na słońcu, a w nich i ja.
W tym roku stanęłam wreszcie na Pizza di Spagna. Przysiadłam przy fontannie Della Barcaccia i poczułam, że…jestem szczęśliwa. Wokół było mnóstwo turystów, sklep Armatniego był w remoncie, więc nie weszłam do niego, ale na schodach stałam ja. Szczęśliwa, zadowolona z siebie ja.
Czasami trzeba założyć najpierw pasek, apaszkę albo kolczyki żeby w końcu założyć sukienkę. Przełamać pewien schemat. Wyjść z niego i posłuchać własnego ja.
Z czerwienią trzeba jednak uważać, bo potrafi rozpalić niejednego Byka. I tego właśnie Paniom życzę .Żeby tej jesieni rozpaliła… ale tego odpowiedniego.
Ewa Gerbatowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz