czwartek, 25 marca 2010

Kolejny odcinek opowieści filmowej Macieja Stuhra.

Wieczorem po pogrzebie, gdy leżał już w swoim dawnym pokoju z bajecznym widokiem na okoliczne łąki usłyszał klakson samochodu. Wstał i zerknął. W rozpadającym się samochodzie siedział Robert i machał do niego ręką.


-Ubieraj się i chodź! Wypijemy zaległe piwo. Miłosz miał nieciekawy nastrój. Śpiącą na fotelu matkę po kolacji przeniósł z kuchennej sieni do łóżka i przez chwilę jeszcze na nią popatrzył. Nie pomyślałby nawet, że tak poruszy go pogrzeb ojca, z którym nie rozmawiał od lat. Czuł się naprawdę sam. Robert zjawił się w odpowiednim momencie, bo Miłosz snuł się po domu jak duch.

Nie zastawiając się długo zarzucił na siebie marynarkę i wsiadł do samochodu Roberta.

- Dzięki.

- Nie ma za co! Pomyślałem, że jedno piwko w naszej Karczmie ze starym kumplem pomoże ci dzisiaj zasnąć. I przyjrzysz się z blisko swojej starej miłości.

- Nataszy?

- A tak Nataszy. Naszej żelaznej dziewicy. Odkąd wyjechałeś na studia nikogo innego nie miała.



W Karczmie nie skończyło się na jednym browarku. W chwili, gdy Miłosz postanowił już wrócić do domu zauważył Olę.

Wstał i bez pytania dosiadł się do jej stolika, gdy jej znajomy wyszedł do miejsca, gdzie król chadza piechotą.



-Cholera tak rzadko się zdarza, że spotykasz tą odpowiednią kobietę- powiedział Miłosz. I dodał. Wszystko sprzyja. Po prostu czujesz, że wszystko gra.

-W życiu trzeba mieć jaja - powiedziała szorstko jak żołnierz Ola.

-A ja ich nie mam?

-Dobra zwijamy się chłopie. Jestem skonana. Mam na dzisiaj dość. Chcę wziąć prysznic, wypić lampkę grzańca i zasnąć.

-Kuszące-zaśmiał się Miłosz.

-Bardzo śmieszne! – powiedziała wkurzona i poirytowana. -Zbieraj te swoje manele i wychodzimy.

Miłosz założył niechlujnie marynarkę i jednym zdecydowanym haustem dopił resztę brandy.

Wsiadł do auta Oli i zamilkł. Siedział przez całą drogę i milczał. W radiu leciała jakaś smętna muzyka. Zabij mnie, ona to zrobi… Spojrzała na niego ukradkiem uwiedziona jego nieziemskim zapachem i włączyła płytę. Po kilku dźwiękach BETTER THE DEVIL YOU KNOW z jej ulubionej płyty Kylie Showgirl spojrzała na niego i powiedziała no!

Nie zważając na jego minę zaczęła śpiewać. UUu …

-Wiesz zawsze marzyłam żeby wejść do sypialni w takim stroju jak Kylie na koncercie i olśnić kolesia.

-Nie znam tej piosenki, ale znam Kylie. Niezła dupa. Trzeba przyznać.

-Moja też jest niezła- zaśmiała się Ola i zauważyła uśmiech na jego twarzy.



-Fajna jesteś- powiedział Miłosz wysiadając z auta, a raczej wytaczając się z niego.

Fajna - powiedział jeszcze raz potknąwszy się puszczając przy tym pijackie oko.

Wyciągnął rękę i dodał na koniec- lepiej wyglądasz w dżinsach i tej rozpiętej białej koszuli.

-Z tą lekko rozpiętą to mogłeś sobie darować, ale dziś ci wybaczam.

-Na długo przyjechałeś?spytała.

-Na kilka dni. Muszę naładować akumulatory.

Wysiadł. Ola zaczekała aż wejdzie do środka. Wchodząc do domu odwrócił się i machnął niezgrabnie ręką na pożegnanie. Lekko się uśmiechnął. Pomyślał, że jej się trochę spodobał pomimo tego, że wyglądał… Wyglądał jak nie on. Ale tego dnia było mu wszystko jedno. Naprawdę wszystko.



Wsiadając o 7 rano do auta Ola usłyszała telefon. To był telefon Miłosza. Wypadł mu wczoraj w jej aucie. Ola odebrała i nie zdążywszy powiedzieć nawet halo usłyszała wrzeszczenie jakiejś kobiety. To była ONA… Ola krzyknęła: halo! Proszę przestać się drzeć od rana! Cholera, ja to mam szczęście, pomyślała.

-To nie Miłosz. Mam na imię Ola. Za kilka minut telefon znajdzie się w jego rękach i może pani oddzwonić. Do widzenia. I rzuciła telefon na fotel.

No pięknie nie dość, że mam taki szalony dzień, to pewnie jeszcze się spóźnię zbaczając z drogi, żeby temu Mietkowi oddać telefon - burknęła do siebie po nosem i ruszyła.

Przed ostatnim skrętem do domu rodziców Miłosza zauważyła biegnącego rannego szaleńca. Miał piękny czarny dres i czerwoną koszulkę. Zwolniła przejeżdżając obok niego i w ostatniej chwili zauważyła, jak mężczyzna wyciąga słuchawki i macha do niej. Uśmiechnął się, a Ola zerknęła szybko, czy nie ma, aby rozmazanej szminki.

-Cześć- powiedział zipany i uśmiechnięty heros.

-Witam-powiedziała roześmiana od ucha do ucha. Miłosz wyglądał naprawdę fantastycznie.

Ola wysiadła z auta i podała mu rękę na powitanie. Miłosz podniósł jej dłoń i lekko spocony ucałował.

- No, no - powiedziała ze śmiechem. Wczoraj rynsztok, a dzisiaj wyższa szkoła! Poczuła znowu jego subtelnie korzenny zapach zmieszany z zapachem porannej łąki.

-Co było, a nie jest nie pisze się w rejestr - odpowiedział pewnie, ale nie wyniośle. Z lekkim uśmiechem.

-Gdyby to było takie proste - odpowiedziała lekko zamyślona.

-Śledzi mnie pani?- spytał z błyskiem w oku.

-Pewnie!- parsknęła ze śmiechu. Nie mam co robić!

-Wow, wow- dlaczego taka zła od rana?

-A ty zawsze od rana masz dobry humor?

-Staram się. Staram.

-E tam! Powiedziała zerkając na zegarek. Dobrze, że cię widzę, bo mam twój telefon. Wczoraj wypadł ci w aucie. Rano już dzwoniła jakaś wściekła kobieta.

-No to teraz mi popsułaś trochę humor…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz