sobota, 2 stycznia 2010

Wymierąjacy gatunek literatury stosowanej-list…



Trzy lata temu spotkałam Kogoś, kto do mnie pisze do dziś. Ten Ktoś jest moim Mistrzem. Ten Ktoś pozwolił mi otworzyć okno w mojej duszy. Ten Ktoś nie pisze, ale maluje słowami. Maluje najpiękniejsze, jakie w życiu widziałam obrazy.

W każdą podróż zabieram zawsze jedną z Jego książek, po to, aby bez względu na to, gdzie jestem, móc wieczorami rozsmakować się Jego słowami.



Listy są, jak napisał Profesor pożółkłe, ale pokorne. Wnoszą do naszego życia radość, wrażliwość, mądrość, refleksję i wsparcie. Kilka dni Ryszard Maciej Łukaszewicz, bo o Nim właśnie mowa, przeniósł ze swojej szuflady starej komody do Szuflady Maciejki kilka papierowych zadrukowanych łódeczek, które płyną z duszy do duszy...


Dziękuję Panie Profesorze za wszystkie listy.
I dziękuję za kawałek mnie w Pana książce.
To dla mnie zaszczyt!
Ewa Gerbatowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz