piątek, 22 stycznia 2010

Kilka słów o moim dziadku i babci...

Wczoraj był Dzień Babci.Dzisiaj jest Dzień Dziadka. To dzięki nim rozsmakowałam się w słowach, bo każdego wieczora czytali mi baśnie. Moje dzieciństwo pachnie poziomkami...


Dzięki mojemu dziadkowi  Edmundowi wiem, że można kochać przez całe życie jedną osobę. Wiem, co to honor, godność, pracowitość. Mój dziadek był pięknym człowiekiem.
Prawie każde wakacje spędzałam u dziadków. Uwielbiałam siedzieć wręcz godzinami na swoim żółtym nocniczku i rozmawiać z babcią  Henią i przyglądać się jej jak krząta się po kuchni. W powietrzu nad białym kaflowym piecem unosiły się cudowne zapachy. Jej szafa była zawsze pełna wprost bajecznych zapraw. Gdy tylko otwierała szafę ja już przy niej kucałam i uśmiechem wymuszałam otwarcie kolejnego słoika.
Było w niej po prostu wszystko. Gigantyczne, popękane jak stara mozaika jabłka Antonówki, które wręcz rozsadzały słoiki, białe pikle, słodkie gruszki z goździkami, nieziemsko kwaśne wiśnie, malutkie mirabelki z tysiącem pestek, pyszne rolady w sosie, konfitury ze śliwek. Była to dla mnie szafa tysiąca kolorów i smaków.
Zima u nich kojarzy mi się ze światem baśni, z ciepłem, zapachem drewna dorzucanego do pieca i smakiem królewskich śliwkowych powideł. Lato to wypełniony po same brzegi dzban radości. Nigdy nie zapomnę kręcącej głową babci i uśmiechu dziadka, gdy siadałam na jego motorze i radości, gdy któregoś lata wreszcie dosięgłam nogami do pedałów. Prawie codziennie jeździliśmy na ryby. Mało rozmawialiśmy. Każdy z nas miał swoje krzesełko, wędkę, płaszcz przeciwdeszczowy i gumaki. Chyba nawet nie potrafię zliczyć ile razy złapałam jeszcze zielone orzechy laskowe na wędkę zanim nauczyłam się zarzucać spławik. Mój spławik lądował na wszystkich pobliskich krzakach i drzewach, a dziadek nigdy nie był na mnie zły. Czy lało jak z cebra czy świeciło słońce byliśmy obok siebie i chyba czuliśmy to samo. Czasami tylko burzyły mój spokój przelatujące nad wodą błyszczące i ogromne jak helikoptery ważki. Były gigantyczne i miałam zawsze ochotę puścić wędkę i ukryć się pod pelerynę dziadka, o on zawsze przekonywał mnie, ze nic mi nie zrobią. Nie byłam tego taka pewna. Pomimo tego, że były piękne nie lubiłam ich. Za szybko jak dla mnie się poruszały. Korpusy miały pomalowane chyba przez największego malarza, którego pędzel zostawiał jak na jedwabiu głęboki, czysty kolor. Pomagało mu na pewno w tym słońce, bo były błyszczące jak niejedna najdroższa fura, ale za to skrzydełka miały okropne. Duże, przeźroczyste i popękane jak stare brudne okiennice.

Pięknie było nawet, gdy siarczyście padało. Siedzieliśmy w czarnych gumowych pelerynach. Deszcz uderzał w wodę, a wokół nas wypełzały ze swoich domków diabły. Czarne jak węgiel ślimaki. Kilka nawet zabrałam ze sobą i hodowałam w wielkim słoju na parapecie w kuchni. Babcia dostawała przez to szału, a dziadek z uśmiechem powtarzał: daj jej spokój. Ale moja miłość do wszelkich żyjątek zaczęła się chyba wtedy, gdy dziadek podczas zbierania poziomek zobaczył na mojej twarzy zdziwienie na widok wielkiej ropuszki. Złapał ją i powiedział, że ona się też mnie boi. Trzymał ją, a ja ją- chryste... pocałowałam. Nie pomyślałam sobie żadnego życzenia, ale za to kilka lat później wśród kamieni w Zatoce Puckiej złapałam czarną jak węgiel rybkę i poprosiłam tylko o jedno. Miała ogon jak wachlarz, a oczy duże, wyłupiaste, ale ładniutkie. Udało mi się zrobić jej zdjęcie, bo jak ją opisywałam znajomym pękali ze śmiechu. Nikt mi nie wierzył, prócz jednego znajomego, który potem opowiadał, jakie wielkie miała zęby i oczy. Teraz moja błyszcząca rybko po prostu bez żalu je cofam. Kiedyś myślałam, że pewne rzeczy się nie zmieniają. Zostają tylko wspomnienia, a uczucia pękają czasami jak bańki mydlane, z tą tylko różnicą, że jak ostry papier ścierny zostawiają rany i targają, jak huragan myśli i przeganiają nadzieję.
Dziadek znał chyba wszystkie piękne zakątki. Potrafił wjechać do lasu i wysadzić mnie w gąszczu malin i jeżyn. Posadzić wśród krzaków cudownie pachnących poziomek otoczonych gąszczem malin...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz