piątek, 11 grudnia 2009

Nie trzeba lecieć na Księżyc żeby znaleźć się wysoko nad ziemią. Wystarczy mieć oczy szeroko otwarte na świat i trochę szczęścia żeby na swojej drodze spotkać niezwykłego człowieka.
Takiego, jakim jest właśnie Stan.



Moja przygoda z Profesorem Stanisławem Gogolewskim, bo właśnie to o nim mowa, a właściwie Stan’em Gorgolewskim zaczęła się dość nietypowo.
Poznaliśmy się wydawałby się dość prozaicznie w autobusie. Ja wracałam z pracy, a profesor wracał z pod toruńskich Piwnic. To tam w Piwnicach zostawił wiele lat temu swoje serce. Zjeździł prawie cały świat, ale zawsze do nich wracał. Do miejsca, w którym wszystko się zaczęło.
Ale wracając do naszego spotkania.
Nie pamiętam dokładnie, czy to był wtorek, czy środa, ale pamiętam doskonale twarz Profesora.
Pogoda była dość nieprzyjemna. Było szaro i zimno, a ja marzyłam żeby jak najszybciej znaleźć się w domu i zasiąść z gorącą herbatą z imbirem i książką w ręku w wygodnym fotelu.
W połowie mojej drogi do domu dosiadł się do mnie prawdziwy dżentelmen. W długim ciemnym płaszczu i wiśniową teczką pod pachą. Spytał, czy obok mnie może usiąść. Poczekał na moją odpowiedź i usiadł. Uśmiechnął się do mnie niezwykle ciepło i wywiązała się fantastyczna rozmowa. Od samego początku nie mogłam spuścić oka z Profesora. Nie mogłam oderwać od niego oczu.
Wysiadając ucałował mnie w rękę i podarował wizytówkę. Trzymałam ją w ręku i nie mogłam we wszystko, co usłyszałam uwierzyć. Wizytówkę schowałam do notatnika i uśmiechem od ucha do ucha wróciłam do domu.



Kilka dni później otrzymałam wiadomość od Profesora.
Wielce Szanowna Pani Ewo,
Przepraszam za tak spóźnioną odpowiedź na Pani list z dnia 3.11.09.
Ojejku - pomyślałam sobie. Dzisiaj już rzadko, kto tak się do mnie zwraca.
Byłem zaskoczony tak niesamowitą treścią oraz nadzwyczajną uprzejmością tak wytwornej Pani. (…)
Nie będę aż tak obszernie pisał jak Pani to zrobiła, lepiej spotkajmy się gdzieś może w Piwnicach? Jak sądzę jest to najlepsze miejsce na takie rozmowy, bo tu w zasięgu reki są autentyczne obiekty wynikłe z moich oraz Kolegów działań. Jestem zaledwie seniorem toruńskiej Astronomii ( tak i nie tylko radioastronomii). Matką toruńskiej radioastronomii jest Pani Prof. Wilhelmina Iwanowska, Ojcem Prof. Sir Martin Ryle z Cambridge. W 1954r. przysłała Ona mgr H. Iwaniszewskiego do II Prac. Fizyki, gdzie pracował mgr inż. Kazimierz Grzesiak oraz ja, wraz z publikacją Sir Martin’a opisującą budowę radioteleskopu z zapytaniem, czy chcielibyśmy zbudować taki radioteleskop. Odpowiedź była entuzjastyczna i tak się to wszystko zaczęło!
Pozostaje nam nic innego jak spróbować umówić się na spotkanie w Piwnicach i wybrać najlepszy wariant.
Pozdrawiam najserdeczniej i zapraszam do dyskusji, kiedy i gdzie możemy się spotkać i przygotować właściwe wielogodzinne spotkanie i dyskusję.
Życzę dalszego rozkwitu ZDROWIA, URODY I RADOŚĆI Życia na wiele dziesięcioleci.


Pozostaję wdzięczny i pełen szacunku Stan.



W przeciągu kilku dni udało nam się ustalić termin spotkania, którego ja nie mogłam się doczekać.
A jak przebiegło spotkanie? O tym będziecie mogli przeczytać w kolejnym poście na moim blogu.
Serdecznie zapraszam. Ja i Profesor.
Ewa Gerbatowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz